Słowo klucz
UTOPIA
O miłości napisano już tyle, że wymyślić
coś nowego jest bardzo trudno. Oczywiście, człowiek, który skosztował w tej dziedzinie sporej ilości
goryczy, raczej nie będzie w stanie wykrzesać z siebie wielu pozytywnych
recenzji na temat tego uczucia. A przynajmniej, nie bezpośrednio po doznanej
klęsce. Łatwo jest się zakochać, prawda? Wystarczy, że w czyichś oczach
zobaczysz schronienie, od samego początku poczujesz, że potrzebujesz tylko
Jego, nikogo więcej. Zależy Ci na Nim. Ufasz Mu. Rozumiesz Go. Chcesz być przy Nim. Ale, ale, przecież musi być
jakiś mankament. Miłość jest formą uprzedzenia. Kochasz tylko to, co poprawia Ci samopoczucie,
czego potrzebujesz, co jest wygodne. Jakim prawem twierdzisz, że kochasz
jednego człowieka, skoro na świecie istnieje parę tysięcy ludzi, których
kochałabyś, gdybyś miała okazję ich spotkać? Ale nigdy ich nie poznasz. Ten
stan trwa tylko chwilę. Bardzo krótką. Pytasz mnie, jak się zapomina o
szczęściu. Jak wymazuje się z głowy wszystkie wspomnienia, które przywołują na
myśl te najlepsze chwile. Twoje życie składa się teraz z takich właśnie prób
zapominania. Jesteś jak zagubiony statek na morzu, w samym środku szalejącej
burzy. Ale nie potrafisz wybuchnąć. Patrzysz na innych, ale nikogo nie widzisz.
Masz wrażenie, że nikt nie widzi też Ciebie. Czas upływa, a Twojemu sercu wcale
nie jest lżej. Ten czas nie zabija w Tobie miłości, Ty niezmiennie czekasz na
swoje szczęście. Czujesz, jak opadasz w
dół, a chwilę później unosisz się ku górze. Czy istnieje lek na Twoją nieuleczalną
chorobę?
̃ ̃ ̃ ̃ ̃
̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃
Kto szuka ochłodzenia i ciszy,
niech zapomni o podróży do Hiszpanii w miesiącach letnich. W tym czasie pogoda jest absolutnie wspaniała
i antydepresyjna dla ludzi chcących aktywnie spędzić czas zarówno w Galicji i
Baskonii, gdzie często zdarzają się
ulewne deszcze, a mimo tego jest tam oczywiście bardzo ciepło, jak i w Kordobie
i Andaluzji – w miejscu, w którym w grudniu na ulicach dojrzewają pomarańcze.
Najwięcej turystów jest, jak nie trudno zgadnąć, podczas wakacji, ale wybrzeże
śródziemnomorskie wypełnia się ludźmi już w maju. To był ten jeden z powodów, które sprawiały, że
Sandra odrobinę mniej żałowała, że jej mieszkanie znajdowało w samym środku
kraju, odcięte od jakichkolwiek większych zbiorników słonej wody, którą darzyła
przecież tak wielkim sentymentem. Była godzina szesnasta, a słońce prażyło
jeszcze silniej niż przed południem. Dziewczyna stała w sklepie przed ogromnym
regałem pełnym przeróżnych sosów do spaghetti zaczynając od bolońskiego, przez
słodko-kwaśny, a na pieczarkowym
kończąc. Krótko mówiąc, miała dylemat. Serce biło szybko i jasno dawało do
zrozumienia, aby chociaż przez chwilę mogła się poczuć jak egoistka i sięgnęła
po swój ulubiony, łagodny dodatek do makaronu. Z drugiej strony był rozum. Co
raz częściej jest tak, że to on, chociaż nie bez ciężkiej walki, przejmuje
kontrolę nad naszym umysłem. Ciekawe dlaczego? Boimy się zrobić coś, czego
potem będziemy żałować? Nie mamy w sobie wystarczająco dużo odwagi, by zaufać
swoim uczuciom? Konsekwencje, jakie niesie za sobą postępowanie z pomocą serca
i umysłu diametralnie się różnią. Nie
inaczej było tym razem. Szybkim ruchem, jakby bojąc, że się rozmyśli, Sandra
włożyła do koszyka ostrą, meksykańską przyprawę i w mgnieniu oka skierowała się
do działu z napojami.
̃ ̃ ̃ ̃ ̃
̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃
Wróciła do mieszkania i natychmiast
zabrała się do pracy. W myślach karciła
się za to, że tyle czasu straciła w EL
Jardin de Serrano na poszukiwaniach idealnej
kreacji specjalnie na ten wieczór, który zbliżał się nieubłaganie, a którego
ona, choć nigdy w życiu nie przyznałaby się do tego na głos, bardzo się
obawiała. Po upływie godziny na stole
stało sześć talerzy, znad których unosiła się apetyczna woń doskonale
przygotowanej potrawy, która, mówiąc na marginesie, była jej znakiem firmowym. Sandrze
żołądek powoli odmawiał już posłuszeństwa i gdyby się dobrze wsłuchać, można by
było usłyszeć ciche burczenie w brzuchu dziewczyny. Na szczęście nie musiała
wystawiać na próbę swojej cierpliwości i silnej woli, bo w pomieszczeniu
rozległ się dzwonek, zwiastujący przybycie wyczekiwanych gości. Nucąc słowa
dobrze znanej piosenki, przebyła odcinek łączący kuchnię z przedpokojem.
Otworzyła drzwi i od razu odsunęła się nad bok, ponieważ dobrze znała
przyzwyczajenia przyszłych konsumentów
jej obiadu. Do mieszkania wpadło czterech młodych mężczyzn, emanujących radością
tak jak zawsze i jak można było wywnioskować - bardzo głodnych.
- Sandi, wiesz, że Cię kochamy,
prawda? - wyszczerzył się Isco, wcale
nie patrząc jednak na brunetkę, a całą swoją uwagę skupiając na parującym
daniu.
- A tak, obiło mi się o uszy
jakieś sto czterdzieści trzy razy - teatralnie przewróciła oczami i wbiła wzrok
w najmłodszego z czwórki piłkarzy- Rafa, co Ty do cholery robisz? Czy Ty w
ogóle istniejesz w wersji z mózgiem? – zamknęła na chwilę powieki, ale zaraz
potem otworzyła je z powrotem, nadal nie mogąc uwierzyć, w to, co widzi. Jakiś
metr od niej przyszła nadzieja Królewskich i francuskiej piłki żonglowała, a
raczej próbowała żonglować pięcioma piłeczkami, które jakimś cudem zdołała
przemycić do kuchni dziewczyny.
- Założył się z Ronaldo, że do jutra opanuje to do perfekcji – smutek w
głosie Nacho był autentyczny, a reszta jak na potwierdzenie pokiwała z
rezygnacją głową, jakby pewna tego, że trzykrotny zdobywca Złotej Piłki już
teraz obmyśla plan, mający na celu ośmieszenie obrońcy, całkowicie pewien swojego zwycięstwa. Współczucie dla kolegi dało się wyczuć na
kilometr. Trudno się zresztą dziwić; każdy wiedział, jak zazwyczaj kończy
osoba, wdająca się w polemikę z Portugalczykiem, dlatego starano się unikać
takich sytuacji. Jednak z racji tego, że Francuz już jako dziecko był niezwykle
upartą i pewną swoich umiejętności osobą, co odziedziczył zapewne po swoim
ojcu, bowiem historie o Gastionie Varane były doskonale znane w szerokim gronie
piłkarzy, autorytet i charyzma Cristiano
wcale nie budziły w nim takiego respektu, jak u innych graczy.
- Zobaczycie, że już jutro
hegemonia naszego cracka zostanie przełamana - uśmiechnął się do nich młody stoper, po czym
schował piłeczki do torby treningowej tylko po to, aby po posiłku nadal
kontynuować ten swoistego rodzaju
trening. Kiedy chłopcy zasiedli do stołu niczym dobrze wychowani członkowie rodziny
królewskiej, Sandra nagle uświadomiła sobie, że coś jej nie pasuje, jednak za
żadne skarby nie mogła przypomnieć sobie, co to takiego. Ciche podśmiechiwania
grupki potrzebującej napełnić swoje zasoby energii po ciężkim treningu, tylko
utwierdziły ją w tym przekonaniu. Zerknęła na jeden z talerzy, w którym nie
byłoby nic dziwnego, gdyby nie to, że porcja pozostała nietknięta, i nagle
doznała olśnienia.
- Gdzie jest James? – spojrzała po
kolei na swoich kumpli, licząc, że któryś z nich raczy udzielić jej odpowiedzi.
Nic bardziej mylnego. Sandra już dawno spostrzegła, że zazwyczaj zadawane przez
nią pytania mają charakter retoryczny – Czy ktoś mi odpowie?
- Obawiam się, że Twój
potencjalny debilizm nie obliguje mnie do konwersacji z Tobą na ten temat –
zaczął wygłaszać swoje aforyzmy Isco, jednak został skutecznie uciszony przez
resztę zgromadzenia ludowego.
- Został dłużej w Valdebebas, bo stwierdził,
że przed sobotnim meczem przyda mu się dodatkowa godzina treningu. Wiesz, teraz
po kontuzji trenuje dwa razy ciężej, bo ktoś musi wygryźć z podstawowego składu
tego idiotę, który robi swoje magiczne
sztuczki i bezsensownie holuje piłkę. Ja nie wiem, czym ci kibice się tak
zachwycają, przecież to jest tania imitacja profesjonalnego futbolu – jakże wielkie było jej zdziwienie, kiedy to
jej własny brat okazał się adresatem tej wypowiedzi. Oczywiście nie dlatego, że
zaczął się drażnić z Isco, ale że w ogóle jakiekolwiek słowa skierowane do niej
przeszły przez jego gardło.
- Ty, filozofie, lepiej się umów
na wizytę do fryzjera razem z Crisem, bo jakbym ja miał taką dupę jak Twój ryj,
to by mnie kibel wyśmiał!
- No proszę, proszę, co za
ironia! Jak można mówić tyle głupstw na
sekundę? Uczysz się ich na pamięć?
- Chętnie stoczyłbym z Tobą
słowny pojedynek, ale widzę, że jesteś bez broni.
- Zamknąć mi się i to już!
– Dobra
Sandi, my się już będziemy zbierać, bo musimy jeszcze rozegrać meczyk w
FIFA, a widzę, że ty nie masz ochoty na dotrzymywanie nam towarzystwa. Dzięki
za obiad, siostra i nie zapomnij wziąć jutro tych papierów dla Isabell, bo w
przeciwnym razie gotowa jest mnie nie wpuścić na noc do domu, a wtedy to tobie
przypadnie jakże miły obowiązek przygarnięcia mnie pod swój dach – Jese wstał
od stołu i pocałował ją w czoło, a reszta zawodników poszła w jego ślady, z
wyjątkiem Rafy, który w pośpiechu skinął tylko głową na pożegnanie i szybkim
krokiem opuścił kuchnię, kierując się do drzwi wyjściowych i nie przestając
przy tym podrzucać tych śmiesznych piłeczek. Jak to mówią, trening czyni
mistrza. Jednak coś jej się zdawało, że dla Francuza to powiedzenie zrobi mały
wyjątek.
̃ ̃ ̃ ̃ ̃
̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃
Z westchnieniem opadła na miękki,
biały fotel w salonie i zatopiła się w swoich myślach. Była przygotowana na Jego
widok, nie wiedziała tylko, jak jej serce zareaguje na to nagłe spotkanie. Nagłe?
Może dla Niego, ona przecież doskonale o wszystkim wiedziała. Podniosła na
chwilę głowę i wbiła swoje spojrzenie w średniej wielkości słoiczek wypełniony
drobnym złocisto-czerwonym pyłkiem i przyozdobiony siedmioma literami, których
znaczenie było dla niej równie ważne, co Jego obecność ‘Kiedy skończysz liczyć
ostatnie ziarenko, wtedy moja miłość do ciebie przestanie istnieć’. Głupiutka.
Łatwowierna. Naiwna. Młoda. Tak bardzo ufna. Chcąc nie chcąc, wspomnienia wróciły…
____________________________________________________________________
I oto mamy jedyneczkę ^^ Szczerze mówiąc, wątpię, aby spodobało Wam się to, co napisałam, ale mimo wszystko postanowiłam dodać pierwszy rozdział :'D Strasznie Wam dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy, naprawdę podniosło mnie to na duchu! Chciałabym również przeprosić Was wszystkie za nieobecność na blogach, jednak obiecuję, że postaram się wszystko nadrobić po egzaminach gimnazjalnych, które, o zgrozo, już za tydzień! ;____; Mam nadzieję, że zrozumiecie :)) Także, miłego czytania i do następnego :*