poniedziałek, 13 kwietnia 2015

1. Pragnę zasiać moje spojrzenie w Twoich oczach



Słowo klucz
UTOPIA


O miłości napisano już tyle, że wymyślić coś nowego jest bardzo trudno. Oczywiście, człowiek, który  skosztował w tej dziedzinie sporej ilości goryczy, raczej nie będzie w stanie wykrzesać z siebie wielu pozytywnych recenzji na temat tego uczucia. A przynajmniej, nie bezpośrednio po doznanej klęsce. Łatwo jest się zakochać, prawda? Wystarczy, że w czyichś oczach zobaczysz schronienie, od samego początku poczujesz, że potrzebujesz tylko Jego, nikogo więcej. Zależy Ci na Nim. Ufasz Mu. Rozumiesz Go. Chcesz być przy Nim.  Ale, ale, przecież musi być jakiś mankament. Miłość jest formą uprzedzenia. Kochasz tylko to, co poprawia Ci samopoczucie, czego potrzebujesz, co jest wygodne. Jakim prawem twierdzisz, że kochasz jednego człowieka, skoro na świecie istnieje parę tysięcy ludzi, których kochałabyś, gdybyś miała okazję ich spotkać? Ale nigdy ich nie poznasz. Ten stan trwa tylko chwilę. Bardzo krótką. Pytasz mnie, jak się zapomina o szczęściu. Jak wymazuje się z głowy wszystkie wspomnienia, które przywołują na myśl te najlepsze chwile. Twoje życie składa się teraz z takich właśnie prób zapominania. Jesteś jak zagubiony statek na morzu, w samym środku szalejącej burzy. Ale nie potrafisz wybuchnąć. Patrzysz na innych, ale nikogo nie widzisz. Masz wrażenie, że nikt nie widzi też Ciebie. Czas upływa, a Twojemu sercu wcale nie jest lżej. Ten czas nie zabija w Tobie miłości, Ty niezmiennie czekasz na swoje szczęście.  Czujesz, jak opadasz w dół, a chwilę później unosisz się ku górze. Czy istnieje lek na Twoją nieuleczalną chorobę? 


̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃  ˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚    ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃

Kto szuka ochłodzenia i ciszy, niech zapomni o podróży do Hiszpanii w miesiącach letnich.  W tym czasie pogoda jest absolutnie wspaniała i antydepresyjna dla ludzi chcących aktywnie spędzić czas zarówno w Galicji i Baskonii,  gdzie często zdarzają się ulewne deszcze, a mimo tego jest tam oczywiście bardzo ciepło, jak i w Kordobie i Andaluzji – w miejscu, w którym w grudniu na ulicach dojrzewają pomarańcze. Najwięcej turystów jest, jak nie trudno zgadnąć,  podczas wakacji, ale wybrzeże śródziemnomorskie wypełnia się ludźmi już w maju. To był  ten jeden z powodów, które sprawiały, że Sandra odrobinę mniej żałowała, że jej mieszkanie znajdowało w samym środku kraju, odcięte od jakichkolwiek większych zbiorników słonej wody, którą darzyła przecież tak wielkim sentymentem. Była godzina szesnasta, a słońce prażyło jeszcze silniej niż przed południem. Dziewczyna stała w sklepie przed ogromnym regałem pełnym przeróżnych sosów do spaghetti zaczynając od bolońskiego, przez słodko-kwaśny, a  na pieczarkowym kończąc. Krótko mówiąc, miała dylemat. Serce biło szybko i jasno dawało do zrozumienia, aby chociaż przez chwilę mogła się poczuć jak egoistka i sięgnęła po swój ulubiony, łagodny dodatek do makaronu. Z drugiej strony był rozum. Co raz częściej jest tak, że to on, chociaż nie bez ciężkiej walki, przejmuje kontrolę nad naszym umysłem. Ciekawe dlaczego? Boimy się zrobić coś, czego potem będziemy żałować? Nie mamy w sobie wystarczająco dużo odwagi, by zaufać swoim uczuciom? Konsekwencje, jakie niesie za sobą postępowanie z pomocą serca i umysłu diametralnie się różnią.  Nie inaczej było tym razem. Szybkim ruchem, jakby bojąc, że się rozmyśli, Sandra włożyła do koszyka ostrą, meksykańską przyprawę i w mgnieniu oka skierowała się do działu z napojami.  


̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃  ˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚    ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃


Wróciła do mieszkania i natychmiast zabrała się do pracy.  W myślach karciła się za to, że tyle czasu straciła w  EL Jardin de Serrano na poszukiwaniach idealnej kreacji specjalnie na ten wieczór, który zbliżał się nieubłaganie, a którego ona, choć nigdy w życiu nie przyznałaby się do tego na głos, bardzo się obawiała.  Po upływie godziny na stole stało sześć talerzy, znad których unosiła się apetyczna woń doskonale przygotowanej potrawy, która, mówiąc na marginesie, była jej znakiem firmowym. Sandrze żołądek powoli odmawiał już posłuszeństwa i gdyby się dobrze wsłuchać, można by było usłyszeć ciche burczenie w brzuchu dziewczyny. Na szczęście nie musiała wystawiać na próbę swojej cierpliwości i silnej woli, bo w pomieszczeniu rozległ się dzwonek, zwiastujący przybycie wyczekiwanych gości. Nucąc słowa dobrze znanej piosenki, przebyła odcinek łączący kuchnię z przedpokojem. Otworzyła drzwi i od razu odsunęła się nad bok, ponieważ dobrze znała przyzwyczajenia  przyszłych konsumentów jej obiadu. Do mieszkania wpadło czterech młodych mężczyzn, emanujących radością tak jak zawsze i jak można było wywnioskować - bardzo głodnych.
- Sandi, wiesz, że Cię kochamy, prawda? -  wyszczerzył się Isco, wcale nie patrząc jednak na brunetkę, a całą swoją uwagę skupiając na parującym daniu.
- A tak, obiło mi się o uszy jakieś sto czterdzieści trzy razy - teatralnie przewróciła oczami i wbiła wzrok w najmłodszego z czwórki piłkarzy- Rafa, co Ty do cholery robisz? Czy Ty w ogóle istniejesz w wersji z mózgiem? – zamknęła na chwilę powieki, ale zaraz potem otworzyła je z powrotem, nadal nie mogąc uwierzyć, w to, co widzi. Jakiś metr od niej przyszła nadzieja Królewskich i francuskiej piłki żonglowała, a raczej próbowała żonglować pięcioma piłeczkami, które jakimś cudem zdołała przemycić do kuchni dziewczyny.
- Założył się z Ronaldo,  że do jutra opanuje to do perfekcji – smutek w głosie Nacho był autentyczny, a reszta jak na potwierdzenie pokiwała z rezygnacją głową, jakby pewna tego, że trzykrotny zdobywca Złotej Piłki już teraz obmyśla plan, mający na celu ośmieszenie obrońcy,  całkowicie pewien swojego zwycięstwa.  Współczucie dla kolegi dało się wyczuć na kilometr. Trudno się zresztą dziwić; każdy wiedział, jak zazwyczaj kończy osoba, wdająca się w polemikę z Portugalczykiem, dlatego starano się unikać takich sytuacji. Jednak z racji tego, że Francuz już jako dziecko był niezwykle upartą i pewną swoich umiejętności osobą, co odziedziczył zapewne po swoim ojcu, bowiem historie o Gastionie Varane były doskonale znane w szerokim gronie piłkarzy, autorytet  i charyzma Cristiano wcale nie budziły w nim takiego respektu, jak u innych graczy.
- Zobaczycie, że już jutro hegemonia naszego cracka zostanie przełamana  - uśmiechnął się do nich młody stoper, po czym schował piłeczki do torby treningowej tylko po to, aby po posiłku nadal kontynuować  ten swoistego rodzaju trening. Kiedy chłopcy zasiedli do stołu niczym dobrze wychowani członkowie rodziny królewskiej, Sandra nagle uświadomiła sobie, że coś jej nie pasuje, jednak za żadne skarby nie mogła przypomnieć sobie, co to takiego. Ciche podśmiechiwania grupki potrzebującej napełnić swoje zasoby energii po ciężkim treningu, tylko utwierdziły ją w tym przekonaniu. Zerknęła na jeden z talerzy, w którym nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie to, że porcja pozostała nietknięta, i nagle doznała olśnienia.
- Gdzie jest James? – spojrzała po kolei na swoich kumpli, licząc, że któryś z nich raczy udzielić jej odpowiedzi. Nic bardziej mylnego. Sandra już dawno spostrzegła, że zazwyczaj zadawane przez nią pytania mają charakter retoryczny – Czy ktoś mi odpowie?
- Obawiam się, że Twój potencjalny debilizm nie obliguje mnie do konwersacji z Tobą na ten temat – zaczął wygłaszać swoje aforyzmy Isco, jednak został skutecznie uciszony przez resztę zgromadzenia ludowego.
- Został dłużej w Valdebebas, bo stwierdził, że przed sobotnim meczem przyda mu się dodatkowa godzina treningu. Wiesz, teraz po kontuzji trenuje dwa razy ciężej, bo ktoś musi wygryźć z podstawowego składu tego idiotę, który robi  swoje magiczne sztuczki i bezsensownie holuje piłkę. Ja nie wiem, czym ci kibice się tak zachwycają, przecież to jest tania imitacja profesjonalnego futbolu  – jakże wielkie było jej zdziwienie, kiedy to jej własny brat okazał się adresatem tej wypowiedzi. Oczywiście nie dlatego, że zaczął się drażnić z Isco, ale że w ogóle jakiekolwiek słowa skierowane do niej przeszły przez jego gardło.
- Ty, filozofie, lepiej się umów na wizytę do fryzjera razem z Crisem, bo jakbym ja miał taką dupę jak Twój ryj, to by mnie kibel wyśmiał!
- No proszę, proszę, co za ironia!  Jak można mówić tyle głupstw na sekundę?  Uczysz się ich na pamięć?
- Chętnie stoczyłbym z Tobą słowny pojedynek, ale widzę, że jesteś bez broni.
- Zamknąć mi się i to już!
 – Dobra  Sandi, my się już będziemy zbierać, bo musimy jeszcze rozegrać meczyk w FIFA, a widzę, że ty nie masz ochoty na dotrzymywanie nam towarzystwa. Dzięki za obiad, siostra i nie zapomnij wziąć jutro tych papierów dla Isabell, bo w przeciwnym razie gotowa jest mnie nie wpuścić na noc do domu, a wtedy to tobie przypadnie jakże miły obowiązek przygarnięcia mnie pod swój dach – Jese wstał od stołu i pocałował ją w czoło, a reszta zawodników poszła w jego ślady, z wyjątkiem Rafy, który w pośpiechu skinął tylko głową na pożegnanie i szybkim krokiem opuścił kuchnię, kierując się do drzwi wyjściowych i nie przestając przy tym podrzucać tych śmiesznych piłeczek. Jak to mówią, trening czyni mistrza. Jednak coś jej się zdawało, że dla Francuza to powiedzenie zrobi mały wyjątek. 


̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃  ˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚˚    ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ ̃ 


Z westchnieniem opadła na miękki, biały fotel w salonie i zatopiła się w swoich myślach. Była przygotowana na Jego widok, nie wiedziała tylko, jak jej serce zareaguje na to nagłe spotkanie. Nagłe? Może dla Niego, ona przecież doskonale o wszystkim wiedziała. Podniosła na chwilę głowę i wbiła swoje spojrzenie w średniej wielkości słoiczek wypełniony drobnym złocisto-czerwonym pyłkiem i przyozdobiony siedmioma literami, których znaczenie było dla niej równie ważne, co Jego obecność ‘Kiedy skończysz liczyć ostatnie ziarenko, wtedy moja miłość do ciebie przestanie istnieć’. Głupiutka. Łatwowierna. Naiwna. Młoda. Tak bardzo ufna.  Chcąc nie chcąc, wspomnienia wróciły…


____________________________________________________________________

I oto mamy jedyneczkę ^^   Szczerze mówiąc, wątpię, aby spodobało Wam się to, co napisałam, ale mimo wszystko postanowiłam dodać pierwszy rozdział :'D Strasznie Wam dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy, naprawdę podniosło mnie to na duchu! Chciałabym również przeprosić Was wszystkie za nieobecność na blogach, jednak obiecuję, że postaram się wszystko nadrobić po egzaminach gimnazjalnych, które, o zgrozo, już za tydzień! ;____;  Mam nadzieję, że zrozumiecie :))  Także, miłego czytania i do następnego :*  


środa, 1 kwietnia 2015

Prolog



Znasz to uczucie, kiedy ukochana osoba wbija Ci nóż w plecy, a Ty nie jesteś już w stanie dłużej brać czynnego udziału w jej życiu?

 Kiedy cały Twój świat nagle odpływa na bezludną wyspę i zabiera ze sobą wszystko, co miałaś i do czego się przywiązałaś?

 Wiesz, jak się czuje człowiek, który wraca do swojej przeszłości i jest zmuszony ukrywać  najsłodszą i jednocześnie najbardziej gorzką tajemnicę?

Więc czy się myliłaś, myśląc, że mogliście tworzyć coś prawdziwego?

Dzień poz­wa­la na by­cie twar­dym, a przy­naj­mniej da­je zacho­wać pozory.
W no­cy wszys­tko ma się inaczej, ona nie da­je złudzeń. 

 Dręczą Cię koszmary i kiedy budzisz się oblana zimnym potem, zawsze masz nadzieję, że wszystko, co się wydarzyło jest tylko wytworem Twojej chorej wyobraźni. Analizujesz w myślach każde słowo  wypowiedziane przez Jego przemądrzałe usta, każde spojrzenie jego niebieskich oczu, sięgające wgłąb Twojej duszy, każdą pieszczotę i dotyk, które były Jego sekretnym kluczem do ukołysania Twojego rozumu, każdy pocałunek sprawiający, że  czas zatrzymywał się w miejscu specjalnie dla Was.

 Wtedy jeszcze nie wiedziałaś, że ludzie umieją wykorzystywać innych, aby tylko osiągnąć swój cel i nie obchodzi ich na jakiej liczbie ofiar zatrzyma się  licznik. Nie znałaś znaczenia słowa ‘naiwność’, a rady przyjaciół zbywałaś pobłażliwym uśmiechem i kręceniem głowy. To właśnie przez Niego straciłaś wszystkie osoby, które dotąd stały za Tobą murem, a które On chyba nieświadomie od Ciebie odepchnął. 

W tamtym momencie byłaś już blisko dna, niewiele brakowało, a Twoje ciało  spoczęłoby na zawsze na dnie ciemnego oceanu. Jednak Ktoś nie chciał, aby tak się stało.

 Powoli byłaś wyławiana  z mrocznej otchłani, podano Ci rękę, a ty z wdzięcznością chwyciłaś ją i wynurzyłaś się z gęstej piany, po czym z ulgą dotknęłaś piaszczystego podłoża, dziękując Bogu za Twojego anioła stróża. Dostałaś to,czego tak brakowało Ci po rozstaniu z Nim. Zostałaś otoczona ciepłem i opieką, na nowo uczyłaś się zaufania,  jednak wspomnień o Nim nadal unikałaś jak ognia. 

Wtedy jeszcze nie potrafiłaś spojrzeć przeszłości prosto w oczy, próbowałaś jak najdłużej unikać jej wzroku, a swoje tęczówki ukrywałaś pod wachlarzem gęstych, czarnych rzęs.

Teraz nawet przypadkowe wspomnienie o Nim nie powoduje już szybszego bicia serca i podwyższonego tętna, a jedynie lekki grymas na Twojej twarzy. Zastanawiasz się, czy wciąż wierzy w miłość? I jeśli zapytają o Niego powiesz tylko, że  widziałaś Go w swoich snach którejś nocy…

I wiesz co? Mimo wszystko jesteś Mu wdzięczna, że dzięki Niemu nauczyłaś się życia.



 _________________________________________________________________

Heeeej kochani! ^^  No to startujemy z opowiadaniem o Michim i Jamesie. Jak to  zwykle bywa, początek meeega nudny :D Mam nadzieję, że potem będzie lepiej. Jeśli komuś się spodobają moje wypociny, proszę o pozostawienie jakiegoś śladu po sobie :3  Do pierwszego! :*